Rozmowa z siostrą Anuaritą Świgoń, karmelitanką Dzieciątka Jezus z Musongati”
s.BN: Zbliżają się Święta Wielkanocne. Czy to dla Siostry szczególny moment w misji?
s.AŚ: Tak, to zawsze czas refleksji i dzielenia się. Pomyślałam, że to dobra okazja, by opowiedzieć naszym Przyjaciołom o tym, co na co dzień przeżywamy tutaj w Burundi.
s.BN: Od ilu lat Siostra pracuje na misjach? I gdzie obecnie posługuje?
s.AŚ: Na misjach jestem od ponad 20 lat. Od 2019 roku przebywam na placówce w Musongati, gdzie pracuję w szpitalu. W szpitalu mamy miejsce na 120 łóżek.
s.BN: Czy to wystarcza, by pomieścić wszystkich potrzebujących?
s.AŚ: Niestety nie zawsze. Zwłaszcza na oddziale położniczym, który ma tylko 40 łóżek, a bywa, że trafia do nas nawet dwa razy więcej kobiet. Wtedy śpią one na materacach rozłożonych między łóżkami.
s.BN: Jak wygląda opieka nad pacjentami w Waszym szpitalu?
s.AŚ: Tu w Burundi każdy chory ma swojego opiekuna – zwykle członka rodziny – który przygotowuje posiłki, pomaga w higienie, a nawet nocuje razem z chorym w szpitalu. To tak w skrócie.
s.BN:Ostatnio otrzymała siostra paczki z Polski Z czego Siostra ucieszyła się najbardziej?
s.AŚ: Najbardziej ucieszyłam się z ze ślicznych ubranek dla dzieci, zwłaszcza dla noworodków. Ubranka od razu trafiły w użycie, bo na naszym oddziale rodzi się co miesiąc około 200 dzieci.
s.BN: Narodziny dziecka to radość, ale… czy zdarzają się trudne chwile?
s.AŚ: Niestety tak. Czasem kobieta umiera po porodzie. Zostaje wtedy ojciec z nowo narodzonym dzieckiem, często bezradny. W takich przypadkach wspieramy ich, przekazując mleko w proszku, ubranka, a gdy trzeba – pomagamy znaleźć miejsce w sierocińcu.
s.BN: Jakie trudności wpływają obecnie na funkcjonowanie szpitala?
s.AŚ: Ogromnym problemem w całym kraju jest brak paliwa. Nawet dla szpitala trudno je zdobyć. To utrudnia transport i niesie tragiczne konsekwencje.
s.BN: Czy może Siostra podać przykład takiej sytuacji?
s.AŚ: Tak. Niedawno przywieziono do nas na motocyklu kobietę, która urodziła w odległym Centrum Zdrowia. Motocykl jest tutaj powszechnym środkiem transportu, często wykorzystywanym nawet w nagłych przypadkach. Po porodzie kobieta doznała poważnego krwotoku. Niestety, w drodze do nas jej stan się pogorszył i mimo starań, zmarła tuż po
przyjeździe. Była to jej pierwsza ciąża. Został zrozpaczony mąż i nowo narodzone dziecko…
s.BN: Czy mimo tych dramatów udaje się wprowadzać jakieś pozytywne zmiany?
s.AŚ: Oczywiście. Dzięki wsparciu Darczyńców udało się nam zbudować dużą umywalkę, która służy jako pralnia. Do tej pory kobiety prały w wiaderkach, schylając się do ziemi. Teraz mają lepsze warunki.
s.BN: W swojej wiadomości Siostra pisze o codziennych, prostych sprawach. Dlaczego to takie ważne?
s.AŚ: Bo właśnie z takich prostych rzeczy składa się nasze życie na misjach. To one tworzą codzienność, która – choć może się wydawać skromna – ma ogromne znaczenie.
s.BN: Co chciałaby Siostra przekazać wszystkim wspierającym Wasze dzieło w kontekście Wielkanocy?
s.AŚ: Życzę, by Święta Wielkanocne były dla nas czasem, kiedy z ufnością spojrzymy na nasze życie i wykorzystamy dany nam czas na czynienie dobra.
s.BN: I na koniec – jak Siostra dziękuje Przyjaciołom misji?
s.AŚ: Z całego serca dziękuję za każdy gest życzliwości, wsparcia i każdą modlitwę. To dzięki Wam możemy dalej działać.
„Rozmowę telefoniczną przeprowadziła s. Beatrycja Noske





