Ta myśl mi przyświecała i w jakiś Bożych zrządzeniach prowadziła na czarny Ląd. Znalazłam ją  na jednym z małych obrazków, który przedstawiał mała zapłakaną Afrykankę. I myślę, że życie misyjne między innymi polega na ocieraniu łez tym najsłabszym i najmniejszym.  

Od 24 lat posługuję w Afryce, 3 pierwsze lata w Burundi i od 21 lat w Kamerunie. Sytuacja w Kamerunie od kilku lat nie zmienia się , w części północnej jest niespokojnie z powodu sekty islamskiej Boko Haram, która napada na tamtejszą ludność, zaś  w części zachodniej od 5 lat  toczy się wojna domowa między strefami francuską i angielską, i tak naprawdę nie widać końca tym konfliktom. Ludzie giną, i z dnia na dzień pogłębia się cierpienie i beznadzieja prostego ludu. Nasza misja jest położona na wschodzie Kamerunu, gdzie panuje względny pokój, to jednak cały kraj nosi na sobie skutki tych wojen i konfliktów. Na naszej misji pojawiają się coraz to większe grupy ludzi z części objętych wojną.

Jako misjonarki pragniemy odpowiadać na te wszystkie potrzeby i biedy ludzi. Obecnie w naszej wspólnocie w Dimako , bo tak nazywa się nasze miasteczko w którym mieszkamy, pracują 4 siostry, są to 3 trzy siostry Afrykanki z Burundi i ja jedna Polka. Każda z nas ma duży zakres prac i odpowiedzialności. Pracujemy w Ośrodku Zdrowia, w szkole podstawowej i w przedszkolu, a także w parafii wśród dzieci i młodzieży ucząc katechezy, zajmujemy się Kościołem, zanosimy Komunię Świętą do chorych  na terenie naszej Parafii, opiekujemy się biednymi z parafii.

Nie sposób jest w ciągu paru minut opowiedzieć wszystkiego. Jak jestem w Polsce i wsłuchuję się w rytm życia , w troski i problemy , którymi się tutaj żyje, niestety muszę to powiedzieć, że te nasze światy są nieporównywalne, tak bardzo się różnią. Stopień bied, trudności, cierpienia jest o wiele większy.  Opieka medyczna w Kamerunie jest 100 %  płatna, tak wielu ludzi umiera po prostu dlatego, że nie było ich stać na operację, czy konieczne badania , leczenie, na zakup leków itd.  Nasz klimat jest bardzo ciepły, duszny, tropikalny, czasami sobie myślę, że to dobrze, bo nikt tutaj nie umrze z chłodu. Domy tutejszej ludności często przypominają lepianki, dosłownie zbudowane z gliny, pokryte trawą, w środku klepisko, kuchnia to trzy kamienie na zewnątrz, nie ma bieżącej wody, po wodę często trzeba iść daleko, do źródła, albo studni. Prąd  tylko we większych miastach i  często go brakuje. Ludzie głownie żyją z uprawy ziemi( kukurydza, maniok ,słodkie ziemniaki) Panuje bezrobocie.  Wszędzie spotyka się tak wiele dzieci, młodzieży , szkoły są płatne, zdarza się nie rzadko, że rodziców nie stać na to , by dzieci posłać  do szkoły. Na terenie  naszej misji mamy szkołę podstawową i przedszkole, razem około 500 dzieci.  Choć nasza szkoła także jest płatna, zatrudniamy 15 nauczycieli i przedszkolanki, którym musimy płacić każdego miesiąca skromne wynagrodzenie,   to jednak przyjmujemy wiele dzieci z biednych rodzin i dla nich staramy się  pozyskać dobrodziei, którzy pokrywają  koszty szkoły.   Prowadzimy w naszych szkołach tzw. ADOPCJE SERCA, jeżeli ktoś pragnie pomóc biednemu dziecku w edukacji , to zawsze jest to możliwe.

 Do naszego Ośrodka Zdrowia przybywa wielu chorych, czasami z odległych miejscowości, nawet gdy nie są w stanie zapłacić leczenia, my staramy się według możliwości przyjść im z pomocą. Na pewno żaden biedny nie odszedł od nas bez pomocy

To tak w skrócie, chciałam zaprosić Was wszystkich o włączenie się w dzieło misyjne Kościoła, poprzez modlitwę  a także konkretny dar dla tych ,którym żyję się może jednak o wiele trudniej niż nam.

Chciałam Wam bardzo podziękować za modlitwę i za tą konkretną pomoc, wiem, że praca na misjach choć nie łatwa jest wielka łaską, darem , wyproszonym na modlitwie. Dlatego ciągle proszę byście o nas nie zapominali, i poprzez Wasze zaangażowanie, byli tymi którzy ocierają łzy, bo

Nikt nie ma prawa być szczęśliwym w oderwaniu od innych.

Z Panem Bogiem

s. Wirgilia Bondel, misjonarka w Dimako