Święta Tereso z Lisieux

chcemy razem z Tobą przebiegać ziemię,

by głosić Imię Boga, aby był znany i kochany

Misjonarka, która nigdy nie wyjechała na misje

Zainteresowanie działalnością misyjną  i udział w misjach wynikały z uczestnictwa Zgromadzenia w życiu Kościoła. Myśl nie była czymś obcym dla karmelitanek Dzieciątka Jezus, gdyż idea pracy misyjnej w zakonie karmelitańskim była obecna już w czasach reformy podjętej przez św. Teresę od Jezusa w XVI wieku.

Zapał misyjny towarzyszył św. Teresie od Dzieciątka Jezus, która 14 grudnia 1927 r. została ogłoszona patronką misji, choć nigdy nie wyjechała na tereny misyjne. Przejawem jej misyjnej służby była modlitwa i ofiara o nawrócenie grzeszników, jak też troska o kapłanów i ich posługę.

Ta Święta z Lisieux odkryła tajemnicę Kościoła, którego nazywała matką, siebie zaś jego dzieckiem i córką. W nim odnalazła swe miejsce, co wyraziła w słynnym powiedzeniu: „W Sercu Kościoła, mej Matki będę Miłością”. Kierując się gorliwością o chwałę Bożą i pragnieniem zdobywania dusz dla Chrystusa była gotowa oddać swe życie za wzorem świętych i męczenników. Mimo postępującej choroby myślała o wyjeździe na misje, gdy idea wyjazdu na Daleki Wschód powstała w jej klasztorze w Lisieux. Niestety z powodu postępującej choroby, nie mogła zrealizować swojego pragnienia.

Pod koniec życia swe cierpienia ofiarowała za dwóch misjonarzy, otrzymanych jako duchowych braci.

Peregrynacja relikwii Św. Teresy z Lisieux w Rwandzie

POWOŁANIE MISYJNE ŚW. TERESY OD DZIECIĄTKA JEZUS

Rodzina, jak powiedział św. Jan Paweł II, jako wspólnota życia i miłości oraz „sanktuarium życia” spełnia misję głoszenia Ewangelii życia poprzez wychowanie dzieci. Wychowanie to jest wychowaniem do szacunku dla życia i troski o nie137. To powołanie doskonale wypełnili małżonkowie Martin, którzy obdarzyli Kościół nie tylko własną świętością, ale również świętością swoich dzieci, a szczególnie św. Teresy od Dzieciątka Jezus, Patronki Misji. W rozwoju fizycznym i duchowym naszej Małej świętej, która od zbytniej koncentracji na sobie przechodzi do całkowitego zapomnienia o własnym „ja” i dochodzi do doskonałego oddania się Bogu i drugiemu człowiekowi, dostrzegamy również jej rozwój powołania misyjnego. Ta droga wewnętrznej przemiany doprowadza Teresę pod koniec jej krótkiego życia do odkrycia jej własnego powołania: „W Sercu Kościoła, mej Matki, będę Miłością… W ten sposób będę wszystkim…W ten sposób moje marzenie się spełni!!!…”138.

Swój zapał misyjny Teresa najpierw zaczerpnęła od swoich rodziców obserwując ich oddanie Kościołowi i zaangażowanie w tworzenie historii, oraz uczynki miłosierdzia względem ubogich, a potem sama odnalazła swoją drogę realizacji powołania misyjnego w Karmelu. Od samego początku życia Teresy, aż do jej ostatnich dni, obserwujemy wzrost świadomości i rozwój tradycyjnego misyjnego ducha. W Rękopisach i Listach, które powstały pod koniec jej życia, obserwujemy rozwój jej wrażliwości misyjnej, który zaczął się już od jej najmłodszych lat. Jej korespondencja z misjonarzami przedstawia nam jej sposób rozumienia i realizacji misji „ad gentes” w zakonie klauzurowym. To jej zaangażowanie na rzecz misji i misjonarzy przyczyniło się do ogłoszenia jej Patronką Misji.



1. Teresa i jej duch misyjny przed wstąpieniem do Karmelu

Okres przed wstąpieniem do Karmelu Teresa dzieliła na trzy etapy: „Do chwili wstąpienia do Karmelu w dziejach mojej duszy wyróżniam trzy wyraźne okresy”139.

Pierwszy rozciągał się od uzyskania świadomości do śmierci matki, Teresa miała wtedy cztery i pół roku. W tym czasie Teresa już wykazywała się wielką inteligencją i wrażliwością na Boga, o czym świadczyła jej matka w listach oraz ona sama: „Tak więc kochałam bardzo Tatę i Mamę i okazywałam im to na tysiąc sposobów, byłam bowiem bardzo wylewna. Tyle że środki, jakich po temu używałam, były niekiedy dziwne, jak świadczy o tym urywek z listu Mamy: Mała, to niezrównany figlarz, okazuje mi serdeczność życząc śmierci:<<Ach, tak bardzo bym chciała byś umarła, biedna moja Mamo!>>…, woła. Skarcona odpiera:<<Chcę przecież, byś poszła do Nieba, bo mówisz, że trzeba umrzeć, aby tam pójść.>> W podobnych porywach miłości życzy śmierci i swemu ojcu!”140.

Teresa była świadoma tego jak wiele zawdzięczała swoim rodzicom wyraziła to w słowach: „Mam też szczęście przynależeć do Rodziców, którzy nie mają równych sobie i którzy otoczyli nas tą samą troską i tą samą czułością (…) Gdybym nie miała szlachetnych Rodziców (…), to przy mojej naturze nie wyrosłabym na nikogo dobrego, a może nawet poszłabym na zatracenie”141.

To właśnie oni ukierunkowali ja na Boga i ludzi swoim przykładem życia, pokutą, ofiarnością i miłością, co poświadcza sama święta: „Mając wokół siebie tylko dobre przykłady, chciałam naturalnie je naśladować. Oto, co Mama pisała w 1876 r.: Niekiedy Teresa już bierze się za praktyki (…)”142.

W tym okresie Teresa bardzo przylgnęła do swojej siostry Celiny, jak twierdziła matka, były nierozłączne. Teresa wspomina słowa Matki: „To dwie wybrane natury, z pewnością wyrosną na dobrych ludzi. Celina dobrowolnie nie uczyni nic złego. Z małej też będzie dobry człowiek, nie skłamie za żadne skarby świata, a umysł ma taki, że podobnego nie widziałam u żadnej z was”143. Teresa obserwując swoich rodziców, na tym etapie swojego życia, wykazywała się ogromną wrażliwością na drugiego człowieka szczególnie ubogiego napotkanego na spacerach. Wspominała: „Często w czasie długich spacerów spotykaliśmy ubogich i ofiarowanie jałmużny przypadało zawsze małej Teresie, z czego ta bardzo się cieszyła”144.

W swoim dzieciństwie nie była pozbawiona wad. Bardzo często wykazywała swoje niezadowolenie z powodu błahych spraw jak na przykład szybszego powrotu ze spaceru. O swoich wadach tak wspominała w Rękopisie A, przytaczając słowa matki: „Najpierw urywek, w którym moje wady błyszczą żywym blaskiem: <Oto Celina bawi się z małą klockami, od czasu do czasu dochodzi do sprzeczki, wówczas Celina ustępuje, by zdobyć perłę do korony. Ja zaś muszę karcić biedne maleństwo. Kiedy sprawy nie układają się po jej myśli wpada w okropną złość; tarza się wtedy po ziemi, jakby wszystko utraciła i popada w zupełną rozpacz (…). Nerwowe z niej dziecko, tym niemniej przemiłe i bardzo pojętne, wszystko pamięta. 145

Czas do śmierci Matki Teresa wspominała bardzo miło. Stwierdziła, że: „wtedy doprawdy uśmiechało się do mnie wszystko, na każdym kroku znajdowałam kwiaty, a mój szczęśliwy charakter uprzyjemniał mi życie”146. Na tym etapie Teresa swoją misyjność wykazywała poprzez praktykowanie jałmużny i otwarcie się na potrzeby drugiego człowieka.

Drugi etap dzieciństwa obejmuje czas dla niej bardzo trudny. Tak go ujęła: „(…) nowy okres, w którym już wówczas, w dzieciństwie, miałam zostać wrzucona w tygiel utrapień i cierpień; dzięki temu mogłam być złożona w ofierze Jezusowi przed czasem”147. Rozpoczął się on śmiercią matki i wstąpieniem Pauliny do Karmelu a zakończył, gdy Teresa „odzyskała swój charakter z dzieciństwa, wchodząc przy tym w wiek dojrzały”148 gdy mała czternaście lat.

Po przeprowadzce do dzielnicy Buissonnets w Lisieux zaczęła się nowa era dla rodziny Martin, której całokształt domowych rządów spadł na ojca rodziny Ludwika i jego starsze córki Marynie i Paulinę. Teresa po śmierci matki, jak sama zaświadczała, utraciła swój radosny charakter. Stała się osobą nieśmiała i łagodną, wrażliwa aż do skrajności, płaczliwą, lubiła samotność i przebywanie tylko w gronie rodzinnym. Początkowo kształceniem Teresy zajęły się Paulina i Marynia. Uczyły ją czytać i pisać oraz zapoznawały ją z biblijnymi dziejami ucząc katechizmu. Po skończonych lekcjach Teresa wraz z ojcem udawała się na spacery, które miały wpływ na rozbudzenie w niej wrażliwości na otaczający świat i to, co się w nim dzieje. O spacerach i o tym jak ją kształtowały te wspólne wyprawy z jej „królem” takie dawała świadectwo: „Po południu szłam z tatą na mały spacer; składaliśmy przy tym wizytę w kościele, co dzień innym, aby pozdrowić Najświętszy Sakrament. Tym właśnie sposobem weszłam po raz pierwszy do kaplicy Karmelu. (…) Podczas naszych przechadzek tato lubił posyłać mnie z pieniężną ofiarą dla ubogich, których spotykaliśmy”149.

Pewnego razu przydarzyło się jej, że ubogi odmówił jej pomocy, ale to sześcioletnią dziewczynkę zmobilizowało do uczynienia duchowej ofiary względem tego biednego człowieka. Przypomniała sobie, co raz usłyszała, że w dzień pierwszej komunii otrzymuje się wszystko, o co się poprosi. „Ta myśl dodała mi otuchy i chociaż miałam zaledwie sześć lat powiedziałam sobie w duchu: W dzień pierwszej komunii pomodlę się za mojego ubogiego>”150.

Na tym etapie widzimy już wyraźnie u Teresy jej zapał do modlitwy i składania duchowych i materialnych ofiar dla wyproszenia łask dla innych151. Wspominała, że wspomagała dzieło krzewienia Wiary poprzez pieniężne ofiary, które zbierała w swojej szkatułce pisała: „(…) z tej właśnie szkatułki brałam pieniążki, kiedy w niektóre uroczyste święta chciałam dać w kościele na tacę, albo na krzewienie Wiary, albo na inne podobne dzieła”152.

Mając lat osiem podjęła naukę w szkole prowadzonej przez siostry benedyktynki. Wykazywała się wielkimi zdolnościami naukowymi, lubiła czytać a szczególnie interesowała ją historia Francji. W Rękopisie A zapisała: „(…) czytając opowieści o patriotycznych czynach bohaterek Francji, zwłaszcza o czynach Czcigodnej Joanny D’Arc, pragnęłam bardzo je naśladować”153. Właśnie dla tej świętej napisała swoją sztukę, gdy była już w Karmelu i odegra główną rolę. Celina, zrobiła jej zdjęcie w przebraniu za Joannę D’ Arc. Podobnie jak rodzice bardzo była zaangażowana w losy swego kraju, na tym etapie życia poprzez naukę jego historii, wspominała: „(…) Nauka szła mi dobrze, niemal wszędzie byłam pierwsza, największe sukcesy odnosiłam w historii”154.

Po tych sukcesach naukowych przyszło jej się zmierzyć z bolesną prawdą, że ta, która ją wprowadziła w świat wiedzy teraz opuszcza ją, by wstąpić do Karmelu: „(…) stało się to wtedy, kiedy Jezus porwał jej kochaną mamę, Paulinę, którą tak serdecznie kochałam!”155. To doświadczenie Teresa bardzo przeżyła, a nawet z tego powodu poważnie się rozchorowała. Doktor Gayral, który dokładnie ten jej stan przestudiował zaliczył tę chorobę do nerwicy. Z tej choroby została cudownie uzdrowiona przez uśmiech Matki Najświętszej, wyznała: „Naraz Najświętsza Panna ukazała mi się piękna, tak piękna, że nigdy nie widziałam nic piękniejszego, z jej twarzy przebijała dobroć i niewysłowiona serdeczność. Lecz to, co przeniknęło mnie aż do głębi, to <jej czarujący uśmiech>. W jednej chwili zniknęły wszystkie utrapienia (…)”156.

To doświadczenie cudownego uzdrowienia wyryło się w jej pamięci, tak jak dzień jej Pierwszej Komunii157. „Nadszedł wreszcie dzień najpiękniejszy, Niebiański. Jak niewysłowione wspomnienia pozostawiły w mej duszy najmniejsze jego szczegóły! (…). Był to pocałunek miłości, czułam się kochana i sama mówiłam: <Kocham cię, oddaję się tobie na zawsze>”158. Rok po komunii świętej zapadła na chorobę skrupułów. „To przewrażliwienie czyniło mnie doprawdy nieznośną”159. I z tej choroby zostaje cudownie uzdrowiona w „niezapomnianą noc Bożego Narodzenia. Tej nocy, w której stał się słabym i cierpiącym z miłości do mnie, uczynił mnie silną i dzielną, przyodział mnie w zbroję. I począwszy od tej błogosławionej nocy nie przegrałam żadnego starcia, przeciwnie, kroczyłam od zwycięstwa do zwycięstwa, rozpoczynając–rzec można<bieg olbrzyma!>”160.

„W tę noc pełną światła rozpoczyna się trzeci okres w moim życiu, najpiękniejszy ze wszystkich, najobfitszy w łaski Nieba…Uczynił ze mnie rybaka dusz, odczułam silne pragnienie, by pracować dla nawrócenia grzeszników, pragnienie, które nigdy dotąd nie było we mnie tak żywe (…). Jednym słowem poczułam, że w moje serce wstępuje miłość, potrzeba zapomnienia o sobie, aby móc sprawiać radość.(…) Pewnej niedzieli, kiedy patrzyłam na obraz Naszego Pana na Krzyżu, uderzyła mnie krew, spływająca z jednej z Jego Boskich dłoni. Zasmuciłam się bardzo na myśl, że ta krew spada na ziemię i nikt się nie kwapi, aby ją przyjąć. Postanowiłam, że będę trwać w duchu u stóp Krzyża, by przyjmować tę Boską rosę, ze świadomością, że trzeba później rozlać ją na dusze grzeszników”161.

To wydarzenie otworzyło i uwrażliwiło serce czternastoletniej Teresy na pragnienia Jej Umiłowanego: „Chciałam dać pić mojemu Ukochanemu i sama czułam, że trawi mnie pragnienie dusz. Jeszcze nie dusze kapłanów przyciągały mnie wówczas, lecz dusze wielkich grzeszników, płonęłam pragnieniem, by ich wyrwać z wielkiego ognia”162. W swoich wspomnieniach Celina tak wypowiedziała się o powołaniu zakonnym swojej młodszej siostry, która w wezwaniu Pana widziała: „(…) przede wszystkim sposób na ratowanie dusz. Myślała nawet o wstąpieniu do sióstr misjonarek, pracujących za granicą, jednak nadzieja uczynienia więcej przez umartwienie i ofiarę z siebie skłoniła ją ostatecznie do zamknięcia się w Karmelu. (…) Uważała, że trudniej jest pracować, nie widząc nigdy owoców, jak również pracować bez zachęty i bez żadnej rozrywki; ponadto, jak mówiła, pracą najbardziej uciążliwą jest ta, którą podejmujemy nad sobą, aby z czasem umieć się przezwyciężać”163.

Na tym trzecim etapie przed jej wstąpieniem do Karmelu główny wpływ na uformowanie jej ducha misyjnego miały dwa wydarzenia: pierwsze modlitwa o nawrócenie zbrodniarza i drugie podróż do Rzymu do Ojca Św. Leona XIII z prośbą o pozwolenie na wstąpienie do Zakonu Karmelitańskiego w wieku 15 lat. Obydwa te wydarzenia były związane z pragnieniem łowienia dusz dla Chrystusa.
Narasta tutaj wrażliwość Teresy i troska o zbawienie grzeszników, która nie jest jeszcze na wskroś misyjna. Momentem ważnym jest tu sprawa Pranziniego. Wrażliwość i troska o zbawienie grzeszników otworzyła Teresie oczy na tych, którzy byli w jeszcze gorszej sytuacji. Od grzeszników, jakim jest Pranzini, którzy poznali Dobrą Nowinę i mają możliwość nawrócenia przejdzie do tych, którzy jeszcze nie spotkali się z Imieniem Boga i orędziem zbawienia.

Sprawę Henryka Pranziniego, zbrodniarza który podciął gardło dwóm kobietom i jednej dziewczynce, by je okraść, Teresa tak przedstawiła: „Usłyszałam, jak mówiono o wielkim zbrodniarzu, którego właśnie skazano na śmierć za ohydne zabójstwa. Wszystko wskazywało, że umrze bez skruchy. Chciałam za wszelką cenę uchronić go od piekła i użyłam po temu wszystkich wyobrażalnych środków: czując, że sama z siebie nic nie mogę, ofiarowałam Dobremu Bogu wszystkie nieskończone zasługi Naszego Pana, skarby Świętego Kościoła, a także poprosiłam Celinę, by zamówiła mszę w moich intencjach (…) Zostałam wysłuchana co do joty! Nazajutrz po egzekucji znalazłam pod ręką dziennik . Otwarłam go spiesznie i co zobaczyłam? Pranzini, bez spowiedzi, wszedł na szafot i już zamierzał włożyć głowę w ponury otwór, kiedy nieoczekiwanie, pod wpływem nagłego natchnienia, odwrócił się, ujął Krucyfiks, który podał mu kapłan, i ucałował po trzykroć święte rany!…Po czym duszę jego czekał miłosierny wzrok Tego, który oświadczył, że w Niebie jest więcej radości z jednego grzesznika, który pokutuje, niż z 99 sprawiedliwych, którzy pokuty nie potrzebują”164. Teresa otrzymała znak, o który prosiła, wiedziała, że to widok ran Jezusa i Jego Boskiej krwi wzbudził w jej sercu pragnienie dusz. „Chciałam ich poić krwią nieskalaną, która miała obmyć ich zmazy, i oto usta <pierwszego mojego dziecka> przywarły do świętych ran!!! Ach, od czasu tej niezwykłej łaski moje pragnienie ratowania dusz wzrastało z każdym dniem (…)„165. Była to niezwykła świadomość młodej dziewczyny. Te pragnienia były bardzo silne w Teresie, gdyż już na samym początku spisywania swoich „Dziejów duszy” w Rękopisie A, daje nam świadectwo swojego zapału misyjnego, który był związany z jej powołaniem, pisała: „(…) pytałam siebie: dlaczego, na przykład, tak wielu biednych dzikich umiera, zanim mają możność usłyszeć dźwięk Imienia Bożego”166. Tu po raz pierwszy Teresa akcentuje swoją wrażliwość misyjną „ad gentes”, którą odkrywa po sprawie z Pranzinim, który znając już Chrystusa, był o krok od spotkania z Nim. To skłania ją do refleksji nad tymi wszystkimi, którzy Boga jeszcze nie znają.

Całe jej życie było szybkim marszem ku wielkiej doskonałości, jej pragnienia zbawienia dusz i głoszenia Imienia Bożego były stałe, cały czas wzrastały i stanowiły jeden z bardzo ważnych elementów jej świętości.167 To pragnienie i powołanie misyjne, które w sobie odkrywała, skłoniło ją do wstąpienia do Karmelu Terezjańskiego w bardzo młodym wieku. Jak zaświadczyła Celina jej chęć wstąpienia do zakonu już była misyjna, i skierowana bardziej na modlitwę i ofiarę niż aktywną działalność misyjną. Spotkała się jednak z wielkimi przeciwnościami, gdyż ani przełożony Karmelu ani biskup nie chcieli zezwolić na przyjęcie czternastoletniej, a potem piętnastoletniej dziewczyny do Zakonu o surowej regule. Ratunek widziała tylko w zgodzie samego Ojca Świętego, do którego wybrała się wraz ze „swoim królem” i Celiną aby uczcić złoty jubileusz kapłaństwa Leona XIII. Tak pisała o tym wydarzeniu: „(…) zobaczyłam cud największy: Leona XIII” Na ten dzień czekałam i zarazem się go bałam, od niego bowiem zależało moje powołanie. (…) Słowem, jedyną deską ratunku było pozwolenie Ojca Świętego. (…) byłam u stóp Ojca Świętego; gdy ucałowałam pantofel, wyciągnął do mnie rękę, lecz ja, zamiast ją ucałować, złożyłam ręce i podnosząc ku niemu oczy skąpane we łzach, wykrzyknęłam: <Ojcze Święty, chcę cię prosić o wielką łaskę! (…) rzekłam, dla uczczenia twojego jubileuszu, pozwól mi wstąpić do Karmelu w wieku 15 lat! (…) Ojciec święty powiedział: <uczyń tak, jak ci powiedzą przełożeni>”168.

Teresa w Rękopisie A bardzo dużo miejsca poświęca tej podróży i ze szczegółami ją opisuje. Odegrała ona w jej życiu decydującą rolę. Wspominając ten najważniejszy moment w swoim życiu tak go streściła: „W Rzymie Jezus przekuł swoją zabawkę, chciał zobaczyć, co jest w środku, po czym, zadowolony z odkrycia, porzucił swoją piłkę i zasnął”169.
Celina zaświadczyła również, w procesie apostolskim, że podczas tej podróży w wieku 14 lat Teresa czytała Annales missionarires, o siostrach misjonarkach170. Teresa wiedząc jakie były oczekiwania rodziców „(…) postanowiła nie zawieść ich nadziei. Gdy miała 14 lat, czytając kilka stron Rocznika Sióstr Misjonarek, przerwała lekturę i powiedziała mi: <Nie chcę więcej czytać na ten temat; mam już i tak mocne pragnienie zostania misjonarką. Co stanie się jeżeli jeszcze ożywię je przez obrazy tego apostolstwa? Chcę być karmelitanką>. Następnie wyjaśniła mi powód tej decyzji: <Chcę bardziej cierpieć i przez to zbawić więcej dusz>”171.

Ojciec J. Gogola, Karmelita Bosy, tak skomentował tę wypowiedź Teresy: „Wniosek, jaki się spontanicznie nasuwa po przeczytaniu tego tekstu, jest taki, że w wieku 14 lat Teresa jeszcze nie dostrzega ścisłego związku, jaki istnieje pomiędzy Karmelem a misjami„172. Zaangażowanie w ewangelizację jest wyrazem uniwersalnej miłości. Dawać świadectwo i głosić innym nowe życie w Chrystusie oraz Jego orędzie nadziei, oznacza miłować ich. Teresa zapragnęła radykalnie wejść na tę drogę ofiarnej miłości, by jak najwięcej dusz pozyskać dla Chrystusa. Możemy twierdzić, że święta dostrzegała z pewnością różnice między dziełem Chrystusa, który ustanowił Kościół jako część swojego zbawczego planu, a działaniem samego Kościoła, w którym wielką rolę dla zbawienia dusz odgrywa praca misyjna.

Te trzy etapy rozwoju Teresy, ukazują nam jej duchową drogę w rozumieniu posłannictwa i misji Kościoła. Miłość Jezusa, która jest „jedyną jej miłością” rodzi w sercu Teresy troskę o dzieło zbawcze Chrystusa-Oblubieńca na ziemi. Dzięki głębokiej i wyłącznej miłości Jezusa, Teresa dochodzi do pełnej świadomości swego zaangażowania misyjnego, które zrealizuje w Karmelu, mimo drzwi zamkniętych.

2. Realizacja powołania misyjnego w Karmelu

Teresa wstąpiła do Karmelu 9 kwietnia 1888, w święto Zwiastowania, trzy miesiące po podróży do Rzymu. Rozpoczął się dla niej okres rozkwitu powołania misyjnego. W trzech odrębnych Rękopisach, tworzących tematyczną całość i składających się na chronologiczny opis życia i duchowego rozwoju autorki, powstających właśnie w Karmelu, znajdujemy najpiękniejsze stronnice poświęcone ufnemu zawierzeniu Bogu, jedności między miłością Boga a miłością bliźniego, powołaniu misyjnemu w Kościele173.
Duchowy rozwój rozumienia powołania misyjnego prześledzimy w kontekście powstawania nowej fundacji w Sajgonie, do której miała być wysłana, w odkryciu powołania w powołaniu, którym jest miłość oraz duchowej relacji Teresy z dwoma misjonarzami: ks. Maurycym Bellierem i ks. Adolfem Rollandem.
Realizując to powołanie w Karmelu, pomimo jego surowej reguły oddzielającej od życia świata i wydajającej się zamykać na niego, Teresa „(…) nie straciła swej wielkiej zdolności otwarcia się na innych i miłowania ich, jaką posiadała przedtem. Sprzyjało temu powołanie Karmelu, który żyje życiem Kościoła, jego najważniejszymi zadaniami”174. Reformatorka Zakonu Karmelitańskiego Teresa z Avila, patronka małej świętej, zakładając pierwsze placówki karmelitanek bosych, kierowała się motywem apostolskim. Pragnęła by karmelitanki modliły się za Kościół i kapłanów. Ta tradycja jest obecna w Karmelu, do którego wstąpiła nasza święta.

Ojciec S. Zieliński podał w swoim referacie dotyczącym misji w życiu świętej Teresy, że „Karmel w Lisieux, do którego wstępowała Teresa, był także naznaczony duchem misyjnym. Z tego klasztoru w 1861 r. a więc 27 lat przed wstąpieniem Teresy, wyjechały cztery karmelitanki do Sajgonu, by dać początek nowej fundacji w kraju misyjnym”175. W Karmelu w Lisieux często mówiło się o misjach, wspomagało się je ofiarami nie tylko duchowymi, chętnie przyjmowało się misjonarzy, braci duchowych św. Teresy: ks. Maurycego Belliere i ks. Adolfa Rollanda. Jak widzimy Siostry nie tylko modlą się za głosicieli Ewangelii ale również biorą czynny udział w zakładaniu nowych klasztorów na dalekich terenach misyjnych. W tym Karmelu jak podaje S. Zieliński przez kilka lat przebywała również siostra, która była w klasztorze w Sajgonie.

Ważnym wydarzeniem, który zarysowuje nam czynny zapał misyjny Teresy i jej gotowość i otwarcie na wyjazd na misje, było to, że „dwa lata przed śmiercią Teresy, w 1895 r. powstaje nowa fundacja misyjna karmelitanek w Hanoi. Fundatorką jest karmelitanka z Sajgonu. Klasztor w Lisieux pragnie wspomóc, także personalnie, obie te fundacje”176. Teresa była proponowana do wyjazdu do tych fundacji, o czym sama wspominała w jednym z listów do brata misjonarza: „(…) byłabym szczęśliwa, jadąc do Tonkinu, gdyby Pan Bóg raczył mnie wezwać. Może brat się zdziwi; istotnie, czyż myśl o wyjeździe do Tonkinu nie jest dla karmelitanki marzeniem? Otóż nie! To nie marzenie; owszem, zapewniam, że jeżeli Jezus nie zabierze mnie wkrótce do karmelu w Niebie, pojadę pewnego dnia do klasztoru w Hanoi, bo obecnie powstał tam nowy dom, ufundowany niedawno przez Karmel w Sajgonie”177. O tym jak pragnęła tego wyjazdu pisała nam również matka Agnieszka w Żółtym zeszycie (Novissima verba) wspominając słowa świętej: „Chciałabym pojechać do Hanoi, aby dużo cierpieć dla Boga. Chciałabym tam pojechać, aby być zupełnie sama i nie mieć żadnej pociechy na ziemi”178. Teresa sama o tej możliwości wyjazdu wspomina już w Rękopisie A nie wprost ale alegorycznie pisała: „Jak zakończą się te <dzieje małego białego kwiatu>? Być może zostanie zerwany za swojej świeżości? A może przeszczepią go na inny brzeg”179. Teresa liczyła się z możliwością wyjazdu ale póki co realizowała swoje powołanie misyjne w trochę inny sposób bardziej duchowy poprzez modlitwę i ofiarę: „(…) mam powołanie, by być Apostołem…chciałabym przemierzać świat głosząc twoje imię, i postawić na ziemi niewiernych twój zwycięski Krzyż lecz, o mój Ukochany, nie wystarczyłaby mi jedna misja, chciałabym głosić ewangelię w pięciu częściach świata naraz, aż po najdalsze wyspy… Chciałabym być misjonarką nie tylko przez kilka lat, ale począwszy od założenia świata aż po jego kres…A nade wszystko, Umiłowany mój Zbawicielu, chciałabym dla ciebie przelać krew do ostatniej kropli…”180.
Teresa w tych słowach zdradziła nam to, co kryje się w jej sercu. Poszukuje swojego powołania w powołaniu, ponieważ chce być wszystkim. Odczuwa wewnętrzne napięcie, które doprowadziło ją do odnalezienia własnej „małej drogi”, w której zrealizuje wszystkie swoje pragnienia.

2.1. „Być Miłością w Sercu Kościoła”

Teresa w swoich pragnieniach przekroczyła podstawowy cel karmelitanki, nie tylko chciała się modlić w wyznaczonych intencjach, ale być wszystkim181: „Zrozumiałam, że Kościół posiada Serce i że to serce płonie miłością, że jedynie Miłość pobudza członki Kościoła do działania i gdyby przypadkiem zabrakło Miłości, Apostołowie przestaliby głosić Ewangelię, Męczennicy nie chcieliby przelewać krwi swojej… Zrozumiałam, że miłość zamyka w sobie wszystkie powołania, że miłość jest wszystkim, obejmuje wszystkie czasy i wszystkie miejsca…jedynym słowem – Jest Wieczna!…Zatem uniesiona szałem radości, zawołałam: <O Jezu, Miłości moja nareszcie znalazłam moje powołanie, moim powołaniem jest Miłość! Tak, znalazłam swoje miejsce w Kościele, a to miejsce, mój Boże Ty sam mi ofiarowałeś…W sercu Kościoła, mojej Matki, będę Miłością w ten sposób będę wszystkim i moje marzenie zostanie spełnione!!!..””182. Teresa zrozumiała istotę Kościoła i odnalazła powołanie w powołaniu. W tym momencie zauważamy, że forma działalności apostolskiej schodzi na drugi plan. Teresa przyjęła formę realizacji powołania misyjnego pokrytą z formą własnego zakonu to odkrycie tak opisała: „Jedyne, o co prosi, to Miłość….Potrafi już tylko to jedno: kochać ciebie, Jezu…Olśniewające czyny są mu zakazane, nie może głosić Ewangelii, przelewać krwi…ale czy to ważne? W jego miejsce pracują bracia, a ono, dziecko, stoi przy tronie Króla i Królowej i kocha za swych braci, którzy walczą….Lecz w jaki sposób okaże swą miłość, skoro miłość dowodzi się w czynach? Otóż będzie rzucać kwiaty, nasyci tron królewski zapachami, będzie śpiewać srebrnym głosem pieśń Miłości…”183.Te słowa Teresa umieściła w Rękopisie B, który zredagowała dwa miesiące po „unii apostolskiej”, korespondencji z Maurycym i po pierwszych listach do brata misjonarza O. Roullanda i po jego wyjeździe na misje do Chin. Możemy w tych słowach wyczuć już istniejącą relację między nią a braćmi misjonarzami, którą opisze dopiero w Rękopisie C. Teresa całkowicie zaufała Bogu i Jemu zostawiła drogi i sposoby dotarcia do innych ze swoim przesłaniem o zbawieniu.

Pomimo poczucia własnej niemocy i ubóstwa Teresa koncentrowała się całkowicie na Chrystusie i jego łasce. Prosiła o większą miłość, o to by mogła się stać niewolnicą Jego miłości i przez to pociągała innych, gdyż miłująca dusza nie umiałaby biec sama jej pragnieniem jest biec z innymi. Jak pisał J. Gogola „Jest to wspaniałe ujęcie logiki autentycznej działalności apostolskiej. Apostoł jest człowiekiem całkowicie należącym do Chrystusa, całkowicie skoncentrowanym na Chrystusie i tym sposobem niemal spontanicznie pociąga innych do Chrystusa. Skuteczność jego działania zależy, zwyczajnym biegiem rzeczy, od jego osobistej świętości”184. Miłość nadała życiu karmelitańskiemu Teresy wymiar apostolski, dlatego misje „ad gentes” są obecne w przeżyciach duchowych Teresy gdy odkrywa, że jej powołaniem jest miłość. Dzięki niej mogła „rzucać kwiaty”185 swoich cierpień duchowych, związanych z ciemnością wiary i fizycznych, pod koniec życia bardzo bolesnych. Swoje cierpienia ofiaruje za niewierzących i swoich barci misjonarzy186..



2.2. Dzieło miłości

W Rękopisie C i Listach napisanych do braci misjonarzy, można powiedzieć na wskroś misyjnych, poznajemy jeszcze bardziej misyjną duszę świętej Teresy i jej rozumienie powołania misyjnego. To dzieło miłości w tym miejscu przyjmuje konkretne formy: jest duchowym towarzyszeniem. Miłość jest duszą apostolatu, o czym również pisał św. Jan Paweł II w Redemptoris missio: „miłość jest zasadą działania oraz celem, do którego należy dążyć”187. To prowadzi Teresę do zjednoczenia w modlitwie i działaniach poprzez swoje ofiary ze swoimi braćmi oraz do pełnej realizacji powołania misyjnego po śmierci.
Matka Agnieszka od Jezusa, Paulina rodzona siostra świętej, znając dobrze pragnienia swojej młodszej siostry, by mieć brata kapłana i być misjonarzem, zleciła jej za zadanie korespondencję z młodym seminarzystą, który prosił w liście „(…) o siostrę, która troszczyłaby się w szczególny sposób o zbawienie jego duszy oraz wspomogłaby go modlitwą i wyrzeczeniem, kiedy pojedzie na misje, aby tym samym mógł ocalić wiele dusz””188. Ks. Maurycy Bartłomiej Belliere (1874-1907), osierocony przez matkę, był seminarzystą diecezji Bayeux pragnącym wyjechać na misje, na które się zgłosił. Wypłynął statkiem do Aligieru 29 września 1897 r. w przeddzień śmierci Teresy, gdzie miał wstąpić do nowicjatu Ojców Białych189.

Teresa to zadanie zlecone przez Matkę Agnieszkę przyjęła z wielką radością. Świadoma zobowiązania, zabierając się do dzieła, wzbudziła w sobie podwójną gorliwość poprzez modlitwę i wyrzeczenie. Teresa w Rękopisie C, gdy opisuje jak Matka Teresa z Avila przysłała jej pierwszego brata190 przedstawia nam jak rozumie powołanie karmelitanki:„(…) karmelitanka wspiera misjonarza głównie modlitwą i wyrzeczeniem, czasem jednak, gdy Jezus pragnie połączyć dwie dusze dla swojej chwały, pozwala, by od czasu do czasu mogły podzielić się ze sobą i zachęcić do jeszcze żarliwszej miłości Boga”191. Korespondencja Teresy i Maurycego trwała od 21 października 1896 r. do 2 października 1897 r. Tego dnia przyszedł do Teresy ostatni list wysłany przez Maurycego, który czytała z wysokości nieba. Wcześniej z Maurycym korespondowała Matka Agnieszka w imieniu Teresy. Teresa pisała do przyszłego misjonarza z polecenia Matki Gonazagi, nowej przeoryszy Karmelu192.

Ta roczna korespondencja przedstawia nam dojrzałość młodej karmelitanki i jej zaangażowanie czynne w sprawy misji i misjonarzy. W pierwszym liście skierowanym do Maurycego Teresa pisała: „Proszę Go [Boga], by Ksiądz był nie tylko dobrym misjonarzem, ale i świętym, rozpłomienionym miłością Boga i innych dusz. Błagam, by ksiądz wyjednał mi także tę miłość, abym mogła skutecznie wspomagać Księdza w pracy apostolskiej. Wiadomo przecież Księdzu, że karmelitanka, która by nie była apostołem, oddaliłaby się od celu swego powołania i przestałaby być córką anielskiej św. Teresy, która pragnęła tysiąckrotnie oddać życie, byleby zbawić choć jedną duszę”193. To pragnienie zbawiania dusz Teresa bardzo często przytacza w listach pisanych do Maurycego, tak w liście z 26 grudnia 1896 r. pisała: „Pracujmy wspólnie, by zbawiać innych. A dysponujemy wyłącznie dniem tego życia, by ich ocalić i w ten sposób okazać Panu naszą miłość. Po tym dniu nastąpi wieczność”194. W tym liście Teresa zdradza już czytelnikowi, że jest świadoma swojej choroby (zaraziła się gruźlicą podczas opieki nad chorymi siostrami). W kolejnym liście Teresa wyraźniej pisze o swojej przyszłości i realizacji powołania misyjnego już po śmierci: „(…) gdyby Jezus spełnił moje przeczucie, obiecuję Księdzu, że w górze pozostanę małą siostrą. Nasza więź nie ustanie, a nawet się wzmocni; nie będzie już klauzury ani krat i moja dusza swobodnie poleci za Księdzem do odległych misyjnych krajów”195. W liście z 13 lipca Teresa napisała otwarcie, że będzie obecna przy młodym misjonarzu: „(…) będę tuż przy nim, zobaczę wszystko, czego potrzebuje, i nie dam spokoju dobremu Bogu, dopóki nie da wszystkiego, czego będę chciała!…Kiedy wyruszysz do Afryki, udam się za Tobą już nie tylko myślą i modlitwą, lecz będę z Tobą zawsze i Twoja wiara będzie umiała odgadnąć obecność małej siostry, którą Jezus dał Ci nie po to, by była wsparciem dla brata przez zaledwie dwa lata, lecz do ostatniego dnia jego życia”196. Wiemy ze świadectw Maurycego, że Teresa spełniła swoją zapowiedź.
Maurycy po śmierci Teresy tak zaświadczył: „Czekała na mnie, kiedy przybyłem pierwszego! I pomagała mi podczas rekolekcji, i była obecna w niedzielę, kiedy otrzymanie habitu uczyniło ze mnie misjonarza”197. Po śmierci Teresy Maurycy przez lata modlił się do niej i prowadził z nią dialog, tak jakby żyła. Odegrała ona w jego życiu bardzo ważną rolę, była dla niego siostrą a zarazem matką, której nie miał. Kiedy nawracał i głosił Chrystusa w Afryce przedstawiał również swoją mała siostrę, której wiele zawdzięczał. Ze źródeł, z których czerpiemy wiedzę na jego temat, jasno wynika, że nie był wielkim człowiekiem. Ani zanim poznał Teresę, ani potem, nie wybił się ponad tych, z którymi służył na misjach. „Zjawił się w życiu Teresy nie jako rycerz w błyszczącej zbroi, ale słaby, potrzebujący człowiek, wrażliwy, czuły, głęboko świadomy swoich grzechów. Nie prosiła go o żadne wielkie osiągnięcia, nie wyznaczała zbyt wygórowanych celów. To nie jego prawość wywołała jej miłość do niego”198, ale właśnie jego słabość ją do niego zbliżyła. On stał się kwintesencją „małej duszy”, która pociągała Teresę. Po powrocie z terenów misyjnych, pracy w Nyassaland (dzisiejsza Malawia), wrócił chory do Francji i zmarł w szpitalu Bon Sauveur (Dobrego Zbawiciela) w Caen, gdzie przebywał niegdyś pan Martin. Pogrzebano go w pobliżu przybranej matki, na cmentarzu Langrune w Calvados. Dziś zgromadzono wiele źródłowych tekstów oraz pogłębionych studiów dotyczących księdza Belliera oraz duchowego z nim braterstwa Teresy199.

Opiekę nad drugim duchowym bratem, Ks. Adolfem Roulland (1870-1934) zleciła jej Matka Gonzaga: „<Czy zechciałaby siostra przyjąć na siebie troskę o pewnego misjonarza, który niedługo zostanie kapłanem i wyruszy na misje?>”200. Teresa tak streściła tę propozycję: „Moim pierwszym uczuciem była radość, zaraz jednak przyszła obawa. Wyjaśniłam ci, Matko, że ofiarowałam już swoje biedne zasługi i że sądziłam tym samym, iż nie mogę się podjąć czegoś podobnego wobec jeszcze jednego misjonarza”201. W dalszym ciągu tego opisu dowiadujemy się jeszcze raz o powołaniu karmelitanki:
„gorliwość karmelitanki winna rozpalić cały świat”202. Teresa świadoma tego, że moc posłuszeństwa podwaja zasługi przyjmuje w opiekę duchową drugiego brata, którym był seminarzysta w Stowarzyszeniu Misji Zagranicznych w Paryżu, a na miesiąc przed święceniami kapłańskimi poprosił za pośrednictwem o. Norberta z klasztoru norbertanów w Mondaye (Calvados) Matkę Gonzagę, by wybrała jedną ze swoich córek, aby wypraszała dla niego potrzebne łaski i w ten sposób z nim współpracowała w przyszłym jego apostolacie misyjnym203. Matka Gonzaga wybrała właśnie Teresę, którą poprosiła o dyskrecję i wobec wspólnoty się tym nie dzieliła204. O. Roulland wyjechał do Chin w 1896 r. Był misjonarzem w Syczuanie, w 1909 r. został wezwany do Francji pełnił funkcję dyrektora, potem ekonoma w Seminarium Misji Zagranicznych w Paryżu. Składał zeznania w procesie kanonicznym duchowej swojej siostry. Zmarł 12 maja 1934 r. Relacja Teresy i o. Adolfa była inna od tej, którą miała z ks. Maurycym.

W listach pisanych do o. Roulland, czytamy o tym jak w swojej codzienności Teresa towarzyszyła mu w jego pracy misyjnej. W liście do niego skierowanym 30 lipca 1896 r. czytamy: „Wszystko co mnie otacza, przypomina mi brata. Mapa Syczuanu przypięta jest do ściany pomieszczenia, w którym pracuję, a obrazek dany mi przez Brata [Obrazek pamiątkowy święceń kapłańskich o. Roulland. Na odwrocie napisał na prośbę Teresy następujące słowa: <Tu na ziemi pracujemy wspólnie, w niebie podzielimy nagrodę>] spoczywa na moim sercu, w księdze Ewangelii, z którą nie rozstaję się nigdy”205. Na podstawie tego listu możemy twierdzić, że Teresa jest wobec młodego seminarzysty swobodniejsza i treść tych listów do niego skierowanych jest głębsza i dłuższa, bardziej skoncentrowana na Bogu. Teresa w tym samym liście ukazuje nam role, którą pełnią w tym dziele apostolskim: „(…) jedyną moją bronią jest miłość i cierpienie, a mieczem Brata jest słowo i prace apostolskie”206. Określa siebie, jako Mojżesza a Brata jako Jozuego pisała: „Jak Jozue, Tak Brat walczy w polu, ja zaś jestem Twoim małym Mojżeszem, a serce moje wznosi się nieustannie ku Niebu, by wyjednać zwycięstwo. O Bracie mój! jakże byłbyś pożałowania godny, gdyby sam Jezus nie podtrzymał ramion „Twojego Mojżesza”207. To właśnie o. Roulland zapoznaje Teresę z żywotami świętych misjonarzy o. Nempon, Teofana Vénard, Alojzego Gonzagi, którzy odegrają ważną rolę w jej ostatnich dniach życia. Teresa w jednym z listów dziękowała braciszkowi za przysłaną książkę, tak pisała do niego: „Dziękuję bardzo za przysłaną nam książkę Dusza Misjonarza, która mnie żywo zainteresowała, pomogła mi towarzyszyć Bratu w Jego długiej podróży. Życie Ojca Nempon jest doskonale zatytułowane, odsłania rzeczywiście <duszę misjonarza>, a raczej dusze wszystkich apostołów godnych tego imienia”208. Teresa odkąd otrzymała pod duchową opiekę dwóch braci misjonarzy, wszystkie swoje trudy i ofiary dnia codziennego ofiarowała za misje i misjonarzy. Ta intencja, była w niej bardzo żywa i nadawała sens jej codzienności. Zauważamy również jej większe zainteresowanie lekturą misyjną, o czym sama świadczyła: „Po wyjeździe Brata czytałam żywoty kilku misjonarzy (…). Między innymi czytałam żywot Teofana Vénard, zainteresował mnie i wzruszył bardziej niż to wyrazić zdołam (…)”209.

Teofana Vénard, był synem Jean Vénard i Marie Gueret, był kapłanem, misjonarzem, męczennikiem. Urodził się 21 listopada 1829 r. w Saint-Loup-sur-Thouet, Deux-Sevres we Francji. Chciał zostać misjonarzem dlatego wstąpił do Stowarzyszenia Misji Zagranicznych (Missions Etrangeres de Paris). Święcenia kapłańskie przyjął w 1852 r. Na misje wyruszył tego samego roku zatrzymując się najpierw w Singapurze, potem udał się do Hongkongu, gdzie uczył się chińskiego. Dwa lata później przybył do Wietnamu. Jak czytamy w jego biografii podczas prześladowań został aresztowany 30 listopada 1860 r. Przetransportowany został w klatce do Hanoi, gdzie później został ścięty 2 lutego 1861 r. Papież Pius X beatyfikował go 2 maja 1909 r. a św. Jan Paweł II ogłosił go świętym 19 czerwca 1988 r. w grupie 117 męczenników wietnamskich210.

W liście wcześniej wspomnianym Teresa pisze o. Roulland o możliwości wyjazdu na misje i o swoimi specjalnym powołaniu: „Może Brat chciałby wiedzieć, co sądzi nasza Matka o moim pragnieniu wyjazdu do Tonkinu? Wierzy w moje powołanie, (bo doprawdy trzeba specjalnego powołania, nie każda Karmelitanka czuje się wezwana do opuszczenia ojczyzny), ale nie wierzy, by moje powołanie mogło być urzeczywistnione”211. Teresa, gdy pisała te słowa była już chora na gruźlicę, dlatego Matka Gonzaga, która wówczas była przeoryszą w Karmelu wątpiła w to, że Teresa pojedzie na placówkę misyjną i w nowennie do Teofana Vénard, wraz ze wspólnotą prosiła o znak woli Bożej. Teresa tak opisała Matce Agnieszce ten fakt: „Czy pamiętasz, że kiedy w listopadzie powstał projekt wysłania mnie do Tonkinu, siostry chcąc otrzymać znak woli Bożej rozpoczęły nowennę do Teofana Vénard? W tym czasie wróciłam do wszystkich ćwiczeń zakonnych, nawet do odmawiania jutrzni. I właśnie podczas nowenny zaczęłam na nowo kaszleć, a potem było coraz gorzej”212. Jak wiemy Teresa za życia nie udała się w kraje misyjne, jej pragnienie spełniło się dopiero po śmierci. Teresa pokazała nam, że można współpracować w dziele misyjnym nie tylko poprzez działania „ad gentes” ale również poprzez dzieło miłości, okazując troskę o tych, którzy są daleko, tak jak i o tych, którzy są blisko. Formami jej uczestnictwa była: modlitwa za misje i o powołania misyjne, pomagała misjonarzom w ich przeżyciach poprzez kontakt listowny, śledziła z zainteresowaniem ich działalność, ofiarowała w tych intencjach trudy dnia codziennego i choroby213.



3. Misyjny charakter ostatnich dni Teresy

Jej siostra Agnieszka, w Żółtym zeszycie, przedstawia nam w pełni misyjny wymiar duchowości św. Teresy, która w tym czasie szczególnie zaprzyjaźniła się duchowo z św. Teofanem Vénard i wraz z nim towarzyszyła misjonarzom. Jest to zbiór ostatnich rozmów ze świętą, spisanych przez Paulinę od 7 kwietnia 1897 do 30 września 1897 r. z małymi przerwami. Agnieszka przedstawiła nam Teresę całkowicie oddaną sprawie misji. Wszystko, co Teresa mogła, oddawała na rzecz misji. W zapiskach z 1 maja mamy pierwszą wzmiankę o dwuletniej tajemnicy, którą Teresa zachowała przed s. Agnieszką i która była dla niej wielkim wyrzeczeniem, o czym zaświadczyła: „Wobec tego jednak, że Nasza Matka zabroniła jej zwierzyć mi się z tego, powiedziała mi tylko to, co sama usłyszała podczas rekreacji. Prawie dwuletnie milczenie o kontaktach z tym misjonarzem było dla niej wielką ofiarą”214. Teresa została poproszona, o namalowanie dla o. Roulland obrazka na pergaminie. Wszystkie przybory malarskie miała pod opieką Paulina (s. Agnieszka), gdyż jak sama wspominała wszystkie sprawy związane z malarstwem jej podlegały215 Teresa aby zachować dyskrecję do końca przed s. Agnieszką i aby nie dać jej powodu do domysłów tak korzystała z przyborów malarskich, by siostra się nie domyśliła216. Teresa wszystkie możliwe sytuacje, które były dla niej trudne lub sprawiały jej przykrość, ofiarowała z myślą o misjonarzach lub nawet Chińczykach.

Pewnego razu, jak relacjonuje nam jej siostra w Novissima Verba, otrzymała nowy habit, w którym bardzo źle wyglądała, gdy Paulina ją zapytała czy sprawia jej to przykrość odpowiedziała jej: „Ani trochę! Nie więcej, jakby należał do Chińczyka oddalonego o dwa tysiące mil stąd. Chciałabym pojechać do Hanoi, aby dużo cierpieć dla Boga. Chciałabym tam pojechać, aby być zupełnie sama i nie mieć żadnej pociechy na ziemi. Nie przychodzi mi nawet myśl, że mogłabym być tam użyteczna; wiem dobrze, że nie zrobiłabym nic217. Chodząc po ogrodzie klasztornym ostatkiem sił powiedziała siostrom, że chodzi w intencji misjonarza, by on miał siły do chodzenia i głoszenia imienia Pana. Teresa, gdy pisała te słowa przechodziła największe ciemności w swoim życiu, trzy dni przed śmiercią powiedziała: „Gdybym nie miała wiary, nie potrafiłabym znieść takich cierpień. Aż się dziwię, że tylko tylu ludzi niewierzących zadaje sobie śmierć”218. Cierpienie fizyczne Teresy jest tak wielkie, że wątpi także w skuteczność lekarstw, ale i to potrafi ofiarować: „Jestem przekonana o skuteczności lekarstw dla mego wyzdrowienia. Ułożyłam się jednak z Panem Bogiem, że przyniosą one korzyść ubogim misjonarzom, którzy nie mają czasu, ani środków, aby się leczyć. Proszę Go, aby lekarstwa i odpoczynek, do którego jestem zobowiązana, uzdrowiły ich zamiast mnie”219. Podczas nasilającego się bólu ciała miała myśli skierowane ku Bogu, pewnego razu powiedziała, że zamiast wieńców na pogrzebie: „chciałabym, aby wykupiono dla mnie troje małych Murzynków: jednego Marię-Ludwika-Martin, drugiego Marię-Teofana i dziewczynkę, która by się nazywała Maria-Cecylia, a jeszcze Marię-Teresę”220. Zapytana w sierpniu, kiedy już jej ciało było wyczerpane kaszlem, czy myśli o braciach misjonarzach odpowiedziała s. Agnieszce: „Myślałam o nich często. Ale od czasu jak jestem chora, nie potrafię wiele myśleć”221

Teresa w czasie choroby zaprzyjaźniła się duchowo z wcześniej wspomnianym Teofanem Vénard, z którym jak pisała wiele ją łączyło: „Teofan Vénard podoba mi się jeszcze bardziej niż Alojzy Gonzaga, ponieważ życie św. Alojzego Gonzagi jest niezwykłe, a jego całkiem zwyczajne. Poza tym to on sam mówi, a o świętym opowiada ktoś drugi i każe mu mówić; nic więcej prawie nie wiemy o jego <małej> duszy. Teofan Vénard kochał bardzo swoją rodzinę. I ja także kocham bardzo moją<małą rodzinę>222. W innym miejscu czytamy: „Bardzo bym chciała mieć jego obrazek. To jest dusza, która mi odpowiada. Św. Alojzy Gonzaga był poważny nawet podczas rekreacji, ale Teofan Vénard był zawsze wesoły”223. Jego obrazek i zdjęcia swoich braci misjonarzy miała przypięte na firance w infirmerii. Bardzo często wzrok kierowała na swoich przyjaciół, pewnego razu patrząc na fotografię o. Belliere w mundurze wojskowym wyrzekła słowa: „I to temu żołnierzowi o tak bojowym wyglądzie udzielam rad, jakby był małą dziewczynką! Wskazuję mu drogę miłości i ufności”224. Gdy s. Genowefa pewnego razu poprawiała jej posłanie i niechcący poruszyła firanką, na której wisiały obrazki Teresa powiedziała do niej: „Uważaj na małego Teofana!”225.

W miesiącu, w którym odeszła do Pana doznała szczególnej radości, gdyż 6 września przyniesiono jej relikwie Teofana Vénard do ucałowania jak wspominała s. Agnieszka z tego powodu płakała z radości226.

11 września powiedziała do Pauliny: „Mateczka umrze ostatnia, przyjdziemy po nią z Teofanem Vénard, kiedy już skończy swą pracę dla mnie…chyba, że dusze będą jej potrzebowały”227. Z wielką czcią odnosiła się do wizerunku Teofana s. Agnieszka zaświadczyła, że nawet go głaskała, czego Teresa się wyparła228. Parę dni przed śmiercią Teresa wyznała: „Mali będą sądzeni z wielką łagodnością (por. Mdr 6,7). A małym można zostać nawet piastując najwyższe urzędy, nawet żyjąc bardzo długo. Choćbym umarła mając osiemdziesiąt lat i choćbym żyła w Chinach czy gdziekolwiek, umierałabym równie mała, jak dzisiaj”229. Te słowa są streszczeniem jej duchowości, którą jest „mała droga”, którą ujęła cały świat. Również są dowodem na to, dlaczego Teresa umiłowała właśnie Teofana Vénard. On jak go nazywała również był „mały” tak jak ona, dlatego odnalazła w nim bratnią duszę.

S. Agnieszka w pozostawionym dziele ukazała nam jak Teresa przeżywała swoje powołanie misyjne w tych ostatnich dniach życia. To dzieło jej miłości w tym czasie ukonkretniło się w cierpieniach fizycznych i duchowych, których na łożu boleści doświadczała. To były jej „kwiatki”, które rzucała przed tron Najwyższego dla ubłagania potrzebnych łask dla misji i misjonarzy. Teresa pokazała nam jak można przeżywać swoje powołanie misyjne nie będąc na misjach.




Zakończenie

Teresa pokazała nam jak można przeżywać swoje powołanie misyjne nie będąc na misjach. Każdy chrześcijanin, na mocy chrztu świętego, jest zobowiązany do głoszenia Dobrej Nowiny. To zadanie wypełni tylko wtedy, gdy będzie zakorzeniony w Chrystusie, kiedy jego współpraca misyjna będzie „przeżywana przede wszystkim w osobistym zjednoczeniu z Chrystusem: tylko w zjednoczeniu z Nim, jak latorośl z krzewem winnym (por. J 15, 5), może przynosić dobre owoce”230.

Św. Jan Paweł II w Encyklice Redemptoris Missio podkreślił, że „impuls misyjny„ należy do wewnętrznej natury życia chrześcijańskiego231. Rozwój tego impulsu doskonale przedstawia nam Teresa w pismach, które nam zostawiła. Pełniejszy obraz jej duchowości misyjnej odkrywamy, w rozmowach spisanych przez jej siostrę Agnieszkę, z okresu ostatnich czterech miesięcy jej życia, możemy go również scharakteryzować słowami tej samej encykliki: „wszyscy chrześcijanie, członkowie Kościoła, na mocy chrztu świętego są współodpowiedzialni za działalność misyjną. Udział wspólnot i poszczególnych wiernych w tym prawie i obowiązku nazywa się <współpracą misyjną>”232

Jak podaje nam wspominana wyżej encyklika wśród form współpracy w dziele misyjnym pierwsze miejsce zajmuje „(…) współpraca duchowa: modlitwa, ofiara, świadectwo życia chrześcijańskiego”233.Teresa doskonale wypełniła to zadanie wobec swoich współbraci jak i innych misjonarzy, co przyczyniło się do tego, że nadano jej tytuł patronki Misji.

Niniejsza praca stanowi cząstkowe opracowanie rozległego zagadnienia, jakim jest dzieło misyjne Kościoła w rozumieniu i realizacji przez św. Teresę od Dzieciątka Jezus, patronkę misji. Dlatego celem pracy było przedstawienie w ujęciu historycznym szczególnego aspektu duchowości misyjnej św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Starano się to ukazać w kolejnych trzech rozdziałach pracy, na początku, której ujęto w zarysie historię Francji w drugiej połowie XIX w. w kontekście kolonizacji. Ta sytuacja polityczna i religijna Francji była bardzo żywa w środowisku rodzinnym Teresy. To żywe i aktywne zaangażowanie religijne rodziców w sprawy Kościoła, Kraju i Misji ukształtowało w niej postawę otwartości na szerzenie Dobrej Nowiny tam, gdzie jeszcze nie dotarła i głoszenia jej tym, którzy jej jeszcze nie poznali. Dlatego praca po krótce najpierw przedstawia te konteksty religijne i społeczne czasu, w którym mała święta żyła a potem przedstawia jej osobiste rozumienie, odkrywanie powołania misyjnego oraz realizowanie go w klasztorze zamkniętym.

Misje były obecne w jej życiu od najmłodszych lat i myśl o misjach towarzyszyła jej w najbardziej decydujących przeżyciach duchowych, o których w wielu miejscach sama dała nam świadectwo. Jej miłość do misji wypływała ze źródła miłości Bożej i jej pragnienia by Imię Jezusa znało każde stworzenie. W wielu miejscach ubolewała nad tymi, którzy jeszcze nie poznali Miłości Miłosiernej. Pragnęła, by jej orędzie o Miłości Miłosiernej i „małej drodze” dotarło do każdego człowieka, dlatego obiecała, że po śmierci będzie spuszczać „deszcz różany” symbolizujący jej wstawiennictwo u Boga za nami. Niebem jej jest dobrze czynić na ziemi, czego dowodem jest dekret papieski ogłaszający ją Patronką misji. Po dziś dzień daje dowody swojej współpracy z misjonarzami poprzez ich liczne świadectwa. Jej rozwój wrażliwości misyjnej doszedł do realizacji misji ad gentes po śmierci w całej pełni. Teraz może być tam, gdzie nie mogła być za życia, wypełnia swoje powołanie misyjne w całej pełni.

Temat ten nie został całkowicie wyczerpany, gdyż jest to próba całościowego ujęcia duchowości misyjnej patronki misji św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Duchowość misyjna Teresy została ujęta w kontekście historycznym i rodzinnym Teresy. Czeka on na poszerzenie ze strony osób zainteresowanych postacią i osobowością św. Teresy. Pisaniu pracy towarzyszyła nadzieja, że jej lektura przyczyni się do głębszego zrozumienia wyjątkowości zapału misyjnego św. Teresy, która mimo zamkniętych drzwi klauzury ze swoim zaangażowaniem misyjnym dotarła po krańce ziemi i została ogłoszona ich patronką misji.
Wielu trudu wymagać jeszcze będzie opracowanie i dogłębne przeanalizowanie środowiska rodzinnego Teresy w kontekście misji. Praca opierała się w tym temacie na tekstach źródłowych przetłumaczonych na język polski, ale bibliografia rodziców Martin jest o wiele bogatsza i opracowana w języku francuskim. Do pogłębienia tego tematu i rozwinięcia go konieczna jest znajomość języka francuskiego, z powodu braku jego znajomości temat ten nie został dostatecznie rozwinięty.

s. Maristella Alina Flor CSCIJ
(Fragment praca magisterskiej)